avatar Jestem KOCURIADA z Łodzi - . Natenczas bikestat zajechał mnie na 32374.46 kilometrów w tym 3554.00 niekoniecznie po asfalcie. I nie jestem chwalipięta, choć z pewnością żem szurnięta! ;D Troszkę inaczej, ale nadal...o mnie:D
KOTY zaś mruczą o sobie tutaj

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Roczne wzloty i upadki:

Wykres roczny blog rowerowy KOCURIADA.bikestats.pl
Skołowałam 38.91 km (30.00 km teren)
02:13 h 17.55 km/h
Maks. pr.:37.27 km/h
Temperatura:

Niepodległość contra bazy brak

Czwartek, 11 listopada 2010 · dodano: 11.11.2010 | Komentarze 0

Spontaniczne spotkanie, czyli powtórka z rozrywki w terenie w tym samym składzie, co ostatnio: Ilo, Tatek i ja.
Kurs obrałam wstępnie na Arturówek, w którym akurat dzisiaj odbywają się od samego rana zawody cyklomaniaka z "zapaleniem płuc" jako główną i niezaprzeczalnie nobilitującą w światku rowerowym nagrodą. Kusiło mnie cholernie (oj, naprawdę cholernie!!!), ale obiecałam Lubemu, że dam sobie spokój w tym sezonie z jakimikolwiek startami, bo baza u mnie stanowczo za słaba ;) Ja to se myślę, że nie baza jest tu podstawowym problemem, tylko w latach jestem za bardzo posunięta, no ale niech już będzie, przyjmuję ze stoickim spokojem, że to jednak ta baza i że się da nad tym popracować...No więc z bólem serca i potężnym świerzbem w syrach dotrzymałam danego słowa. Dodatkowym i niebywale skutecznym odstraszaczem okazał się problem techniczny w postaci braku mocy u Jakubka - kurcze, po 2500 km trzeba go w końcu zaciągnąć do lekarza na jakieś badania kontrolne, regulację przerzutek i chyba centrowanie przedniego koła, bo cosik idzie nie tak jak zwykle :((( Moja tegoroczna moc zresztą też już całkiem wypsztykana przez październik, jest raczej taka senno-zimowa (nie wspominając o braku słynnej bazy ;D), więc co ja się będę rwać za 12 zeta na start?
Postałyśmy zatem z Ilo przy mecie, podumałyśmy o naszym ciężkim babskim losie, popatrzyłyśmy na gotowe do boju dzieciaki, a potem, już we trójkę, hola do lasu narobić trochę hałasu. Na koniec przeciągnęłam ludki przez pola - błoto jest naprawdę bardzo smaczne, zwłaszcza takie podawane z kół wprost do gadatliwych pysiów :) I po raz ostatni mówię, że nie mam zamiaru montować żadnych badziewnych błotników! Niebadziewnych takoż!!! Wróciłam sobie do domu szczęśliwa i cięższa mniej więcej o kilogram, rower też przytył i przy okazji zmienił kolor, więc niebawem będzie zabawa w "mydło wszystko umyje, nawet uszy i szyję"...
Sumując dzisiejsze doznania: jesienne mokre jeżdżenie jest nawet okej :) I z rowerkiem zawsze cieplej niż bez :)A na przyszły rok życzę sobie więcej niepodległości z okazji Święta 11 Listopada! I jeszcze tej pieprzonej bazy...
Kategoria Triki (25...55)



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!