avatar Jestem KOCURIADA z Łodzi - . Natenczas bikestat zajechał mnie na 32374.46 kilometrów w tym 3554.00 niekoniecznie po asfalcie. I nie jestem chwalipięta, choć z pewnością żem szurnięta! ;D Troszkę inaczej, ale nadal...o mnie:D
KOTY zaś mruczą o sobie tutaj

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Roczne wzloty i upadki:

Wykres roczny blog rowerowy KOCURIADA.bikestats.pl
Skołowałam 25.76 km (10.00 km teren)
01:27 h 17.77 km/h
Maks. pr.:30.90 km/h
Temperatura:7.0

Pierdek

Poniedziałek, 7 lutego 2011 · dodano: 07.02.2011 | Komentarze 4

Co to w ogóle było? No tak, zgadza się, pierdek puszczony mimochodem, a na usprawiedliwienie tejże gnuśności podaję pracę, nieco ponad 3 godziny snu, o 4 rano wstawanie i brak obfitego posiłku pośrodku dnia (co jak co, ale ta ostatnia, ta flaków dojmująca pustka potrafi zniweczyć każde, nawet najmniejsiejsiejsze z moich rowerowych zamierzeń!). Zatem ino ten pierdek. I pełna gotowość do wyjazdu preparowana po łebkach, w gigapośpiechu, no bo ta zbiórka „ na mustku” już o 16:00, a ja wylądowałam Rekinem w domu dopiero na trzecią! Nie ma to tamto, inauguracyjne wjo z kopyta, potem nieco luźniej, bo się w porę opamiętałam przypomniawszy sobie zasady rogrzewki zdrowej dla ducha i ciała ;) Wtoczyłam się spokojnie na Kasprowicza, a potem klops. Zgnoiłam wszyściuteńkie drogocenne minuty przez jedno nagłe zaćmienie, iście blondaszczy wybór skrótu, który jeszcze do tej pory odbija MI SIE mułem i gnijącym listowiem o wyrazistej nucie obśranego lodo-śniegu. Trza było jednak jechać okrężną drogą, wyszłoby czysto, sucho, pewnie! Było minęło, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, wiadomo nie od dziś, że kociokwik nie idzie w parze z rozumem. Więc się jechało i jechało, coraz wolniej i wolniej, a miejscami to nawet coraz głębiej i głębiej. A to przez pola, troszkie przez las, połowę trasy pod wiatr...Dotarłam spóźniona, lecz „chłopacy podejszli” do mej ślamazarności z dużą wyrozumiałością, tym większą, że wybrali podróż tym samym ściekiem co ja ;p Posiedzieliśmy, nagrodziłam swoją dzielność łykiem imbirowego piwa, z deczka odsapnęłam po odbytym rejsie i ruszyliśmy w powrotną drogę, na szczęście już tylko hopkami z asfaltu. Spięłam się ciutkię, bo widziałam, że na ogonie umęczon On (wszak 8 dyszek stuknęło) i ulżyć Mu chciałam w cierpieniu (albo dopadła mnie awersja do blaszanych smrodziarek?) i tak oto (w końcu!) po latach wielu My razem, My jednocześnie, w jednym rytmie i w równym tempie osiągnęliśmy upragniony cel – wannę :p
Dla innych prawdziwa przygoda, a dla mnie sam przedsmak. Fajnie było i ciepło, acz stanowczo za krótko jak na mój rozbudzony apetyt! A że dodatkowo sado-maso jestem, to na dobranoc się dorżnę całkiem - se luknę na wpisy znajomych, poślinię klawiaturę na widok okrągłych liczb i na koniec trzykrotnie opluję ekran, bo to nie u mnie takie cudeńka! A kysz, a kysz, a kysz! Tfu Tfu Robale! ;p
Kategoria Triki (25...55)



Komentarze
KOCURIADA
| 17:04 wtorek, 8 lutego 2011 | linkuj Alik, ja i narzekać i sie cieszyć, bo ja taka natura, ja poczuć przedsmak, ale dostać tylko łyk piwa, no i do pracy na 8 godzin też musieć, ale sie mimo wszystko z pierdka cieszyć bardzo bardzo bardzo ;p
Lemur
| 07:40 wtorek, 8 lutego 2011 | linkuj ty nie narzekac, ty sie cieszyc, ty chociaz piwo pic i poczuc przedsmak rajzy, ja do pracy musiec i byc smetek
KOCURIADA
| 05:51 wtorek, 8 lutego 2011 | linkuj Kugu, gdyby mnie tak bardzo nie przerażały wakacyjne plany, to bym po pracy pewnikiem leżała z pilotem w ręku ;p Dobrze, że jest ten wewnętrzny mus, który człowieka napędza!!!
kuguar
| 19:47 poniedziałek, 7 lutego 2011 | linkuj Hej;) Z tym brakiem czasu na cokolwiek w tygodniu, wstawaniem o 4 - to tak jakbym czytała o sobie! Super, że po całym dniu jeszcze miałaś siły aby trochę pokręcić- i to właśnie się najbardziej liczy, że nie zostałaś w domu! Pozdrower!!!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!