avatar Jestem KOCURIADA z Łodzi - . Natenczas bikestat zajechał mnie na 32374.46 kilometrów w tym 3554.00 niekoniecznie po asfalcie. I nie jestem chwalipięta, choć z pewnością żem szurnięta! ;D Troszkę inaczej, ale nadal...o mnie:D
KOTY zaś mruczą o sobie tutaj

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Roczne wzloty i upadki:

Wykres roczny blog rowerowy KOCURIADA.bikestats.pl
Skołowałam 40.96 km (25.00 km teren)
02:17 h 17.94 km/h
Maks. pr.:36.70 km/h
Temperatura:10.0

Paris-Roubaix?

Niedziela, 10 kwietnia 2011 · dodano: 10.04.2011 | Komentarze 2

Nie. Nowosolna-Łagiewniki, ale kostki brukowej i tak było co niemiara.
Pojechałyśmy w składzie: debilek sztuk dwie :)))
Pierwsza ubrana bowiem jak na wypad na Syberię, druga zaś na jedynym działającym przełożeniu, czyli 2/4. A w planach był las. Więcej lasu niż zazwyczaj.
Dziewoje odnalazły się wzajem gdzieś w okolicy „Geja Pomorskiego”, po czym ruszyły dziarsko pod wiatr i im dłużej serwowały sobie mikrodermabrazję, tym bardziej wyczekiwały przerośniętych krzaczorów. Trud syzyfowej pracy został wynagrodzony - drzewostan w końcu się objawił, lecz one („obie całkiem pomelone”) zamiast od razu skręcić na „dzikowisko” gibnęły się dalej, w inną część Łagiewnik, a tam było...to co było, czyli bruk :)))
Luuuubię bruk, zwłaszcza pod górkę – mam wtedy świadomość dobrze wykonanej pracy, a przy okazji cieszy mnie ilość zaoszczędzonej mamony (identyko jak z tą mikrodermabrazją ;p).
Wspinamy się i wspinamy (słyszę, że dyszę zdecydowanie głośniej od towarzyszki, a jak smarkam, o żesz jak ja „smarczę sobie smacznie”!)...i wtem górka przeradza nam się w stromy zjazd. I co? Ano to, że Ilonek Mój Jelonek niewiele myśląc o braku kasku na główce pomknął sobie w dół, na tym swoim dogorywającym sprzęcie :) No to ja za nim :)
Osiągnąwszy pułap terenowej depresji dowiedziałam się, że coś tam jednak Ilonce pod kopułą chodziło (strach czy jak to się tam zowie), lecz jadąc za nią nie miałam w polu widzenia żadnych obszranych szpryszek, więc (tutaj będzie mały apel) Ilo, możemy spokojnie uznać, że mimo męskiej komentującej widowni wyszłyśmy z tej przygody z twarzą (a nawet z twarzyczkami dwiema :P).
Pokręciłyśmy się jeszcze tu i ówdzie, może nawet częściej „ówdzie” niż „tu” i gdy już odeszła nam ochota na kolejną dawkę hecy zaparkowałyśmy u Parula na tak zwane „pitipiti”.
I kiedy Ilo w hołdzie poległym Polakom smoliła faję, ja wróżyłam sobie trasę powrotną z naparu:

Co to będzie, co to będzie?...Czyżby były to gałęzie? © KOCURIADA


Przedyskutowałyśmy całą masę spraw, było o Kanbanie, Kaizenie czy Pięciu Esach, a także o nazwie mojego czołgo-pomykacza, na ramie którego Ilo cały czas spostrzegała napis...a jakżeby inaczej, po prostu „ILONA” :D (Eh, Kobito, kup se wreszcie tego karbona, a nie jakiś podchody czynisz do Konającego Dziadka :P)

Po cukrowanej herbatce rozstałyśmy się na Wycieczkowej:

Zajechała, pomachała, odjechała... © KOCURIADA


I ostatecznie wybrałam powrót do domu przez las (wywróżyły mi się gałęzie, dobrze myślę?), a następnie przez Okólną, Wódkę i podjazd na Dąbrówce (czułam całymi nóżencjami, że kostki brukowej było dziś jednak za mało...) na Niusolti. Czyli od Kalonki przez Bukowiec i Grabinę znowu po asfalcie. Oj, jak mi się te gumy klajstrowały z masą bitumiczną, no po prostu szlag mnie trafiał! Co zrobić? Zmieniać je na huraganiczne czy rejsin-ralficzne???

A czasu na decyzję coraz mniej...No to mam kolejnego „fijoła” do przedwyprawowej kolekcji:

Słoneczny pochód fijołów... © KOCURIADA


A każdy z nich oznacza konieczność podjęcia decyzji. Sie porobiło!
Kategoria Triki (25...55)



Komentarze
KOCURIADA
| 20:41 wtorek, 12 kwietnia 2011 | linkuj Chcąc mieć możliwość zrozumienia dyskusji babiszonków z mojej pracy też musiałam swego czasu sprawdzić co się za tym mądrym słowem kryje :D
marusia
| 21:18 niedziela, 10 kwietnia 2011 | linkuj Aż musiałem sprawdzić w słowniku -co to ta mikrodermabrazja :]
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!