avatar Jestem KOCURIADA z Łodzi - . Natenczas bikestat zajechał mnie na 32374.46 kilometrów w tym 3554.00 niekoniecznie po asfalcie. I nie jestem chwalipięta, choć z pewnością żem szurnięta! ;D Troszkę inaczej, ale nadal...o mnie:D
KOTY zaś mruczą o sobie tutaj

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Roczne wzloty i upadki:

Wykres roczny blog rowerowy KOCURIADA.bikestats.pl
Skołowałam 85.20 km (15.00 km teren)
h km/h
Maks. pr.:49.81 km/h
Temperatura:

Śnieżnik & Co. 2011 (day 3)

Sobota, 13 sierpnia 2011 · dodano: 20.08.2011 | Komentarze 0

Igliczna (845 m n.p.m.) – Marianówka – Idzików - Pławnica – Bystrzyca Kłodzka – Gorzanów – Krosnowice - Kłodzko – Jaszkowa Dolna – Jaszkowa Górna – Droszków – Skrzynka – Trzebieszowice – Nowy Waliszków – Kamienica – Idzików - Marianówka – Szklary – Igliczna (845m n.p.m.)

Wstaję cała obolała, delikatnie sugeruję, trochę proszę, a chwilami nawet wpadam w ton błagalny: „oby dzisiaj tylko „letko”, oby nie więcej niż 60 kaemów”…
Modlitwa, jak się można było spodziewać, nie bardzo chciała dolecieć do właściwych uszu, bo wyszło ile wyszło.
A i pogoda oraz mój pęcherz były tego dnia dosyć kapryśne… ;)

Początek trasy fajny, ponieważ najlepszą pozycją podróżną było umieszczenie głowy nisko przed kierą na zmianę z chowaniem tyłka nad tylną oponą. A trzęsło przy tym bajerancko. Zabawę niestety przerwał deszcz, który postanowiliśmy przeczekać w Szklarach racząc się podczas postoju przydrożnymi malinami, mniam.
Dalej już spokojnie dokręciliśmy do rozkopanej Bystrzycy Kłodzkiej – chyba najbardziej przygnębiającego miasteczka tej części Kotliny (choć ma ogromny potencjał przyciągania rzeszy turystów):
Bystrzyca Kłodzka © KOCURIADA

(Mało)dobra mina do złej gry ;P © KOCURIADA


I już już tak cuudnie się Jakubkowi zjeżdżało, gdy wtem padła komenda o zawracaniu z powodu pomylenia trasy ;( Jak to dobrze, że ta WŁAŚCIWA droga zaprowadziła mnie do uroczego Gorzanowa…w przeciwnym razie mogłyby pojawić się odpryski na expertkowych bokach ;P A tak odkryliśmy zaniedbany zespół pałacowy, z letnią altaną w parku:
letnia "Świątynia Dymania"? © KOCURIADA

boiskiem do gry w gałę na „podpałaciu” (skoro istnieją „podzamcza” to niechże funkcjonują i „podpałacia”;P) .Swoją drogą kury „kopały” na nim dosyć intensywnie:
Przerwa w grze tudzież zgrupowanie :P © KOCURIADA

Soccer-bajker © KOCURIADA

Był sobie pałac, jest sobie trawka, a po trawce śmigam ja... © KOCURIADA

i całym mnóstwem budynków gospodarczych zamieszkałych przez ludność wiejską oraz…kota głodnego mleka z czeskiej tubki:
"Nienażartuch" © KOCURIADA


W Krosnowicach posiedzieliśmy na przystanku, albowiem niebo po raz drugi postanowiło wypiąć się na ziemski padół gigantycznej średnicy cewką moczową, nam zaś nie bardzo uśmiechała się dalsza podróż w mokrych pieluchach. Ruszyliśmy do Kłodzka po około ½ h.
Traf chciał, że wpakowaliśmy się w samo centrum kłodzkiego jarmarku staroci…Przywitał nas tłum ludzi przeciskających się między kolorowymi straganami załadowanymi mydłem&powid;łem - zapewne szabrowanym po tych wszystkich pięknych zamkach i pałacach wymagających kapitalnego remontu…Smutne to, wkierwiające…
Samo Kłodzko przesympatyczne, mogłabym w nim pomieszkiwać, choć może niekoniecznie w tym miejscu:
Kłodzko © KOCURIADA

Więcej Kłodzka © KOCURIADA

I jeszcze więcej...Kłodzka :) © KOCURIADA


Po odpoczynku nad talerzem makaronu, oczywiście z widokiem na wszechobecnego JPII:
Gdzie jest Papież? ;) © KOCURIADA

Pokręciliśmy w kierunku Jaszkowych, czyli znowu z dołu w górę ;P W trakcie, oczywiście z wiadomego powodu, przyliczyłam małą tempówkę:
Zdążyć przed deszczem w moim popisowym wykonaniu :p © KOCURIADA

Potem była jeszcze akcja S.I.K.U., podczas której maskowała mnie od strony drogi kapliczka (oj jaki cudny był za nią widok na gospodarstwo, po którym kręcili się ludzie, hehe):
Niech będzie błogosławion pustostan mój... © KOCURIADA

I podjazdki, podjazdy, zjazdki, zjazdy, ale więcej fałdek niźli depresji, z kamienicami wyrastającymi w szczerym polu:
ubytovanie ;P © KOCURIADA

Po odsapce na Idzików czekał jeszcze deser = po raz trzeci 7 kilometrów podjazdu na Igliczną, z czego 3,5 na wyzionięcie ducha…Dwa razy, DWA RAZY, miałam ochotę cisnąć Jakubka w krzaki, ale na szczęście opatrzność nade mną czuwa, bo napotkałam zbyt wielu piechurów, przy których nie chciałam się totalnie zbłaźnić ;P
Z tego miejsca serdecznie dziękuję pewnej ognistowłosej Damie, która widząc kocuriadowe zmagania lała miód na jej uszy dodając tym samym jakubkowym korbkom iście orlich skrzydeł. Tak, jestem z siebie dumna, poszło znowu całkiem całkiem :D

p.s. na ukoronowanie dnia zaserwowałam sobie próbę przebicia dupnego wrzoda podpiłowanym kolczykiem – mission INcomplete ;P
Nie mam pojęcia, jak sobie radzą z tego typu problemami zawodowi bajkerzy mtb. Może mają powszywane w poślad żelowe wkładki??????
Kategoria Yogus (55...)



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!