avatar Jestem KOCURIADA z Łodzi - . Natenczas bikestat zajechał mnie na 32374.46 kilometrów w tym 3554.00 niekoniecznie po asfalcie. I nie jestem chwalipięta, choć z pewnością żem szurnięta! ;D Troszkę inaczej, ale nadal...o mnie:D
KOTY zaś mruczą o sobie tutaj

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Roczne wzloty i upadki:

Wykres roczny blog rowerowy KOCURIADA.bikestats.pl
Skołowałam 74.42 km (45.00 km teren)
03:38 h 20.48 km/h
Maks. pr.:41.54 km/h
Temperatura:26.0

Dzielny niedzielny "Sobaka Gribnik"

Niedziela, 11 września 2011 · dodano: 12.09.2011 | Komentarze 0

Co ja z tą kobitą mam! (0..0) Z obtłuczonym biodrem, ze zdartą łapką, z cierpiącym kulasem, a jednak przykulała się rowerem po mnie na Newsalty. Na dzień dobry usłyszałam tekst:„zostańmy tu, poleżmy”, ale przekonwertowałam komunikat na następujący:
- „Teren czeka, co nie?”
Odparłam szybko „Eheś, eheś” i pojechałyśmy, bo naprawdę czeeekał...czyhał z całym pakietem darmowych min :D
Wstępnie potrzęsło nam 4 literami w PKWŁ:
PKWŁ © KOCURIADA

Jako że godzina była młoda a my nie miałyśmy jeszcze dość przygód, potoczyłyśmy się w upale przez Polik aż do Brzezin, w których to Brzezinach obrałam kierunek na fantastyczne lasy janinowskie.
Tamże, w gęstwinie mchu płonnika poszczekałam radośnie na widok kilku trujących acz wyjątkowo dorodnych grzybów :p
Z Sierżni przedostałyśmy się przez Bartolin na Skoszewy oraz dalej terenowo na Borchówkę, gdzie miał miejsce gul-stop.
Opite lecz nie upite, w dobrych humorach, udałyśmy się przez Kalonkę und Kopankę do ulicy Wycieczkowej, gdzie zakończyła się pierwsza część wycieczki.
Etap drugi pokonywałam samotnie, próbując dostać się do domu okrężną drogą, ponieważ chciałam choć troszkę nadrobić wytraconą średnią ;P Pocisnęłam więc do Łagiewnik, skąd przez Kiełminę rozpędziłam się aż miło w stronę Dobrej. Tutaj przypadkowe spotkanie z Sandmanem uzbrojonym w pełną sakwę na okoliczność nocnej jazdy :)
W Michałówku wyprzedził mnie jakiś bajker, któremu nie mogłam odpuścić tak wielkiej zniewagi, więc przysiadłam kolesiowi na oponce ;P Rozstaliśmy się na dobieszkowskim podjeździe, ponieważ „miszczu” Nobby Nick lepiej sobie radził na kamorach...
Na skrzyżowaniu na szczycie podjęłam ostatnią tego dnia ekspresową decyzję przebicia się szuterkiem na Plichtów, oczywiście celem kontroli pola. Aard ma rację, kukurydzy brak :)
Stamtąd już prosto do domku, do kociorków. Nakarmić stado, wybiegać, do snu Puminkę utulić. Ojojoj, widać wyraźnie, że „heftynka” tęskni za swym Dużym Deptakiem, bo pakuje się na klawiatuuurrrę...
Kategoria Yogus (55...)



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!