avatar Jestem KOCURIADA z Łodzi - . Natenczas bikestat zajechał mnie na 32374.46 kilometrów w tym 3554.00 niekoniecznie po asfalcie. I nie jestem chwalipięta, choć z pewnością żem szurnięta! ;D Troszkę inaczej, ale nadal...o mnie:D
KOTY zaś mruczą o sobie tutaj

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Roczne wzloty i upadki:

Wykres roczny blog rowerowy KOCURIADA.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2010

Dystans całkowity:840.05 km (w terenie 112.50 km; 13.39%)
Czas w ruchu:39:02
Średnia prędkość:21.52 km/h
Maksymalna prędkość:48.42 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:56.00 km i 2h 36m
Więcej statystyk
Skołowałam 0.00 km (0.00 km teren)
h km/h
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:

A na toksik...

Wtorek, 14 września 2010 · dodano: 14.09.2010 | Komentarze 0

tylko TACXik, co w dzisiejszym wydaniu oznacza 0,5h wykręcania potu z gaci, smutków z serca, rozczarowania z głowy i całej masy wkurwa z wątroby! Kretynka ze mnie, bo znowu dałam się usidlić...oby tylko dociągnąć do sobotniego rajdu!
I mam bardzo rozumne koteczki - zwłaszcza Pumkę :D To słodkie dziewczę doskonale wiedziało, że i tak trzeba pocieszyć zmachanego Wielkoluda ;D
Zatem: 101 punktów dla Pumasy a dla DM zero zero zero


Skołowałam 21.32 km (1.50 km teren)
01:01 h 20.97 km/h
Maks. pr.:38.71 km/h
Temperatura:

Komitet powitalny...

Niedziela, 12 września 2010 · dodano: 12.09.2010 | Komentarze 0

czyli powrót Łosia na ojczystą ziemię (eheś eheś :D)
Skład komitetu powitalnego: ja we własnej niewyspanej osobie, Cinderek Szary i caaaaały Ocean Tęskniącej Mmmmniłości (w drugim szeregu zaś lekki kac i sos czosnkowy z pizzy hawajskiej gratis, hehe)
Wreszcie rodzinka w komplecie :D
Kategoria Puma (...25)


Skołowałam 42.79 km (1.00 km teren)
02:02 h 21.04 km/h
Maks. pr.:36.91 km/h
Temperatura:

Cinderkowy Spacerek

Sobota, 11 września 2010 · dodano: 12.09.2010 | Komentarze 2

wyprowadziłam dziś na spacerek smutnego zapomnianego Cinderka...
W pierwotnym planie było ubzdryngolenie się w kobiecym towarzystwie i dwukrotne przemknięcie przez całe miasto (Nowosolna-Stare Rokiciny-Nowosolna), więc dla tzw. świętego spokoju uzbroiłam się w zwykłe pedały. Z powożeniem nie było wcale tragicznie - nóżki szybko przestawiły się na nowy tryb pracy - ale z całą stanowczością podkreślam, że nie lubię centrum, (ja w ogóle nie przepadam za tą naszą zasyfiałą odrapaną zaściankową ziemią obiecaną) zwłaszcza w sobotni wieczór!!! brrrrr!
Plan odhaczony - i powrót do domu w środku nocy wprost fantastyczny :D Od Augustowa w tak gęstej mgle, że trzeba było trzymać się szlaczka z środka jezdni. Dobrze, że go pobielili odświeżająco jakiś miesiąc temu, bo bez tego byłoby naprawdę ciężko: z nalewką w krwiobiegu i zaparowanymi całkowicie pikularami miałam okazję stać się kilkakrotnie tej nocy spiritus sancti
A na mecie przywitały mnie 3 obrażone pustobrzuche koty...
Kategoria Triki (25...55)


Skołowałam 100.46 km (17.50 km teren)
04:31 h 22.24 km/h
Maks. pr.:43.46 km/h
Temperatura:

Trening umysłu - pierwsza samotna 100 za mną

Piątek, 10 września 2010 · dodano: 10.09.2010 | Komentarze 2

Przed południem wpadłam do miasta na mały przegląd jakubkowych mechanizmów, następnie pochwalić się Tatkowi nowym sprzętem (było trochę marudzenia i narzekań, ale taki to już jego styl komunikacji ;D). Niestety nie udało się spontanicznie zaaranżować „tatkowo-córciowej” wspólnej przejażdżki (cyt: „a bo dziecko, lepiej jechać do Soczewki, lepiej połowić sobie ryby, lepiej iść na grzyby”). Nie było więc wyjścia: z łezką w oku ruszyłam samotnie w siną dal przez Malowniczą, Rataja, Bedoń, Gałkówek, Paprotnię, Ksawerów, Lipiny, Moskwę, Skoszewy, Jaroszki, Moskwę, Boginię, Borchówkę, Dobieszków, Kalonkę, Kopankę, Kasprowicza, Grabinę, Borchówkę, Kalonkę, Bukowiec, Janów, Byszewską i Grabinę...Kręcioła totalna!
Właściwie był to dzień zoologiczny: kunie, kury, kaczki, krófffki...Podpatrzyłam kilka Pumek, ze 2 Yoguski i Trikuś też się nawet trafił, ino w szarościach. Do tego na środku asfaltu pomiędzy ścierniskiem a polem kukurydzy natknęłam się na dosyć odważnego lisa – może chciał, by go oswoić??? Ze strachu przed odpowiedzialnością za kolejne istnienie z deczka przyspieszyłam, by go wyminąć, a ten nic – siedzi i się na mnie lampi tymi wielkimi gałami...Wściekły czy co?
A potem to już tylko przyliczyłam 3 ataki wiejskich psów...Przez moment to nawet zrobiło się bardzo gorąco, bo z owczarkiem jeszcze nie miałam do czynienia na trasie, a do tego to był atak dwóch na jedną :(((
Cóż, najważniejsze, że kolejny trening umysłu zaliczony :D
Kategoria Yogus (55...)


Skołowałam 23.76 km (5.50 km teren)
01:05 h 21.93 km/h
Maks. pr.:37.27 km/h
Temperatura:

Z braku mycki dobry gil ;D

Środa, 8 września 2010 · dodano: 08.09.2010 | Komentarze 0

Dzisiaj ciąg dalszy przyjemności na małych obrotach - tym razem alone, ale równie słonecznie i ślicznie :)
Delikatny mam jednak organizm: nałykałam się nieco wiatru skutkiem czego od 5 kilometra do końca dystansu ugilana jechałam aż po pas :) No cóż, nie mogło się skończyć inaczej skoro właściciel mojej ulubionej wypożyczalni 1 sztuki membranowej czapki zwinął swój interes i przeniósł w tzw. "gdzieś tam" (dzisiaj to chyba za litewską granicę, o ile mnie pamięć nie myli...)
I na koniec jeszcze WIELKIE POZDRO dla napotkanej na Pomorskiej EKIPY SPOŁEM - naprawdę byłam cholernie głodna (w normalnych warunkach nie ośmielam się wyprzedzać profesjonalistów)! I do zobaczenia, a raczej "skołowania" na Byszewach! :)
Kategoria Puma (...25)


Skołowałam 101.08 km (15.00 km teren)
04:49 h 20.99 km/h
Maks. pr.:43.05 km/h
Temperatura:

Babie Lato :D

Niedziela, 5 września 2010 · dodano: 05.09.2010 | Komentarze 2

czyli: primo z Ciotką :( a secundo z Klotką ;)
Oj, dawno nie byłam tak "wjelice kontenta" z kręcenia :D Słonko nam ślicznie dziś przygrzewało, po niebiesiech co i rusz przepływały kłębiaste cudaczności i gdzie tylko wzrokiem potoczyć, rozrzucone na pagórkach i dolinkach soczyste zielenie, żółcie, rudości i brązy... Trasa miodzio, namaszczała wszystkie zmysły i nawet dziury w asfalcie miały ten swój jeden jedyny, niepowtarzalny urok końca lata.
A dystans wykręcił się właściwie samoistnie - pyk myk i nie wiadomo kiedy, stuknęła moja pierwsza dzienna 100 z "bajkowym statkiem" :D Zatem świat zmienił się dla mnie bezpowrotnie - zaczyna się kurczyć...
Ciekawam tylko, jaki komunikat otrzymam jutro rano od moich "pomykaczy" (bo, że gardło znowu zdarte od paplania, to było wiadomo od pięćdziesiątego kilometra)?
:D
Kategoria Yogus (55...)