avatar Jestem KOCURIADA z Łodzi - . Natenczas bikestat zajechał mnie na 32374.46 kilometrów w tym 3554.00 niekoniecznie po asfalcie. I nie jestem chwalipięta, choć z pewnością żem szurnięta! ;D Troszkę inaczej, ale nadal...o mnie:D
KOTY zaś mruczą o sobie tutaj

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Roczne wzloty i upadki:

Wykres roczny blog rowerowy KOCURIADA.bikestats.pl
Skołowałam 76.36 km (42.00 km teren)
03:35 h 21.31 km/h
Maks. pr.:41.17 km/h
Temperatura:24.0

Laski&Laski

Niedziela, 18 września 2011 · dodano: 18.09.2011 | Komentarze 2

Źródełko na Hetmańskiej nieczynne do odwołania, więc czekałam na Ilo o suchym pysku, co po mega słonym obiedzie nie było łatwą czynnością :(
Miałyśmy dziś 3 (słownie „czy”) zadania do wykonania:
- namierzyć paski do oznaczania poziomu cukru oraz ciał ketonowych w moczu (bez obaw, nie dla samej kocuriady, lecz patrona średniej kategorii kilometrażowej na tym blogu, czyli futrzaka Trikusa)
- upolować parówki (znowuż nie dla kocuriady, lecz bezdomnych psiaków wałęsających się w janowskich krzakach)
- pooglądać laski w miejscowości Laski (no dobra, częściowo dla niej ;P)

Paski udało się zdobyć w aptece numer dwa, mimo stracha, jakiego napędził mi gejo-farmaceuta z apteki numer jeden (celowo nie podaję namiarów, by nie robić anty-/reklamy) komunikując zza szyby, że to cholerstwo jest bez recepty koszmarnie drogie i trudnodostępne. Mam, zakupiłam, pozostaje zatem przyczaić się na naszego pasiastego tygryska i zdiagnozować pod kątem ewentualnego podawania insuliny (i oby kuźwa nie było takiej potrzeby!!!)

Z parówkami poszło nam o wiele szybciej niż z szukaniem głodnej swory. Nie dziwota, skoro parówki nie posiadają kudłatych łapek pozwalających przemieszczać się na pole tudzież w inne nieznane nam miejsca. Ilo była jednak zdeterminowana, więc pokrążyłyśmy co nieco po okolicy. Psiaki się odnalazły, lecz nie aż tak głodne jak współczujące serduszko mojej koleżanki zakładało ;P

No tośmy dwie sztuki mięcha zachowały na czarną godzinę i chodu w swoją stronę...najpierw pognałyśmy do lasu wiączyńskiego. W tymże kompleksie zieleni prowiant niestety był wypadł z prawej kieszeni pewnego niemarkowego dresu pozbawiając mnie ostatecznie nadziei na doenergetyzowanie nóg, posilając w zamian wiewiórki, dziki oraz innych stałych bywalców ścieżek.
Potem pokazałam Ilo co piękniejsze miejsca widokowe w mojej okolicy i co ciekawsze łachy terenu pod koła, przy okazji „odkryłam” dwie nowe wiochy, w tym tę z tytułu niniejszego wpisu. Kompletnie nie miałam pojęcia, że Laski to właśnie TO miejsce, gdzie koty przychodzą...wyć do krajobrazu ;P Dosłownie i w przenośni.
Po objeździe pekawułu ustaliłyśmy kierunek „kurewsko wycieczkowy”. Porzuciwszy Ilonkę na granicy lasu pomknęłam do domu, tradycyjnie już nie-naj-krótszą drogą.
Giciorowy dzień :)
Kategoria Yogus (55...)



Komentarze
KOCURIADA
| 05:59 środa, 21 września 2011 | linkuj Laski, o których piszę są skandalicznie blisko (spójrz na mapkę TdK pomiedzy Moskwą a Głogowcem). Jedzie się pięknym jasnym tłuczniem, dookoła widoczki że hoho i "prawie zero luda". A Święte Laski przed Makowem też fajne, bo i górki i drzewka, ale za to asfalt...
sandman
| 20:38 wtorek, 20 września 2011 | linkuj Gdzie te Laski znalazłaś? Ja byłem tylko w Świętych Laskach za Lipcami R.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!