avatar Jestem KOCURIADA z Łodzi - . Natenczas bikestat zajechał mnie na 32374.46 kilometrów w tym 3554.00 niekoniecznie po asfalcie. I nie jestem chwalipięta, choć z pewnością żem szurnięta! ;D Troszkę inaczej, ale nadal...o mnie:D
KOTY zaś mruczą o sobie tutaj

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Roczne wzloty i upadki:

Wykres roczny blog rowerowy KOCURIADA.bikestats.pl
Skołowałam 110.47 km (18.00 km teren)
h km/h
Maks. pr.:60.22 km/h
Temperatura:

Popo pogo - 9

Czwartek, 23 sierpnia 2012 · dodano: 01.09.2012 | Komentarze 0

Igliczna-Międzygórze-Kocurowe Zbocze-Goworów-niebieski szlak rowerowy-Jodłów-Horni Morawa (940m)-Horni Lipka-Kraliky-Lichkov-Mladkov-Pastviny-Klasterec nad Orlici-Konciny-żółty szlak rowerowy- Bartosovice v Orlickich Horach- Niemojów – Poniatów-Poręba –Długopole Zdrój-Długopole Dolne-Bystrzyca Kłodzka-Pławnica-Idzików-Wilkanów-Międzygórze-ppoż-Igliczna

Przełęcze: Horni Morava 940m, nad Porębą 690m

widoczność © KOCURIADA

widoczność 2 © KOCURIADA


Coś cienko z tą widocznością, zaczynamy wróżyć z fusów „jechać czy nie jechać?”...

A zreeeeesztą, najwyżej zmoczy nam dupska zgodnie z przewidywaniami telewizyjnego Kret(ynk)a.

Poza tym nie mieliśmy jeszcze kursu do Kralików, a przyjazd do Kotliny bez kursu do tego miasteczka się nie liczy!

No to strusiem pędziwiatrem w dół, a od Goworowa żółwiem w górę. Ten odcinek był fantastyczny, świetna trasa!
Horni Morava © KOCURIADA

:) © KOCURIADA

bunkry © KOCURIADA

Kraliky w tle © KOCURIADA

. © KOCURIADA


Oto jesteśmy w Kralikach, jakoś tak dziwnie, pusto...ale nadal czysto i ładnie :)
Kraliky © KOCURIADA

Kraliky. © KOCURIADA

Kraliky.. © KOCURIADA


oraz upojnie (obiadek też niczego sobie):
Holba z pianą © KOCURIADA


Następny postój planujemy oczywiście w Bartosovicach, do których dojeżdżamy wyjątkowo miłym szlakiem:
fale zieloności © KOCURIADA

pole ostu © KOCURIADA


Po tradycyjnym Budvarze przerzucamy się na polską drogę, bo chcemy sprawdzić podjazd na Porębę od drugiej strony. Na trasie trafiamy na wieś jednego domu – Poniatów (poprzednim razem tego nie zauważyłam, hehe) a samo wspinanie się na przełęcz jest o wiele krótsze i przyjemniejsze niż dzień wcześniej.

Tyłek i nogi jednak podmęczone. Dają o sobie znać nawet na zjazdach...

Aktywizuje się we mnie maruder, ale go dzielnie duszę. Wypływa na wierzch dopiero po pytaniu „jak Ci się jedzie, kochanie?”
A jak ma się jechać?
DO DUPY!

W Międzygórzu mimo wszystko nie skracam drogi, postanawiam wbić się na pepoż.
To były najcięższe chwile podczas całego urlopu. O ile NN dawał radę, o tyle łysy RR uślizgiwał się na każdym kamyczku. Z tej bezsilności zaczęłam drzeć mordę na cały regulator (ciekawe ile zwierzyny wypłoszyłam z lasu?), ba, byłam bliska przeżycia „Odnowy w Duchu Świętym”...

Na całe szczęście skończyło się na kilku bluzgach, na Igliczną jakoś się doturlałam i jakem była kościelnie niezrzeszona taką nadal jestem.
Jezdem :)
A jezdem, bo myślę ;)
Igliczna © KOCURIADA

Dy ęd.
Kolejna część serialu dopiero za rok. Obiecuję sobie, że będzie trudniej :P
Kategoria Yogus (55...)



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!